środa, 9 sierpnia 2023

Ważna Notka

 Witam wszystkich!


Na moim blogu nie było mnie dość dawno. Ostatnio nie miałam wiele czasu na pisanie, lecz to może się zmienić, dlatego tutaj, tak jak zrobiłam to na Wattpadzie, także zrobię mały remoncik i wyjaśnię co trzeba. 

Otóż nie wracam w jakimś trybie regularnym, bo nie mam pewności, jak dalej będzie się to toczyć. Obecnie mam czas i wenę, ale to w każdej chwili może się zmienić. 

Oto parę info o moich opkach:

Nowy Początek! Pamiętacie to jeszcze? Od tego zaczęła się moja przygoda tutaj, a potem i na wattpadzie. Było to moje pierwsze opowiadanie, więc i jakość pozostawiała wiele do życzenia. Długo za mną ciągnęło się widmo tego kiepskiego dzieła. Długo mi ono ciążyło, gdy nawiązywałam do niego. Pragnęłam je poprawić właśnie z tego względu, a także dlatego, że nadal pojawiały się nowe osoby, które to czytały i było mi wstyd. I wiecie co? Udało się! Naprawiłam to! Nie jest idealnie, ale już nie będzie mnie to męczyć tak myślę. Na wattpadzie już jest zaktualizowane to opko, a zaraz zabieram się za robienie tego tutaj! 

Utracone wspomnienia. Tego nikt nie czytał prawie, haha. Ale i tak zamierzam jeszcze chociaż to poprawić, lecz ciężko mi określić, kiedy się za to zabiorę. 

Wirus Miłości. Mam wielkie nadzieje, że w końcu odwieszę to opowiadanie! Chcę to zrobić, bo przykro mi, gdyż miało super potencjał. 

Uczuciowy zawrót głowy. To na pewno będzie kontynuowane, nie wiem w jakim tempie, ale jestem zła, że pojawiłam się z tym opkiem i zniknęłam bez słowa potem. Lubię je i jest najświeższe, więc zapał do niego zaraz wróci. 

Kiedy dorosnę. Obiecałam, że to będzie kontynuowane kiedyś i jak już wspomniałam na wattpadzie, swego czasu zaczęłam pisać drugą część. Nie udostępniłam jej, lecz waham się, czy tego wkrótce nie zrobię. Muszę przemyśleć, by znowu kolejne opowiadanie nie wisiało otwarte za długo. Nie lubię takiego chaosu. ;D 


To na razie tyle mogę powiedzieć. Trzymajcie się ciepło! <3

sobota, 20 sierpnia 2022

Uczuciowy zawrót głowy: Rozdział 5

 

Uczuciowy zawrót głowy

Rozdział 5



    Musiałam coś odpowiedzieć, bo napięcie rosło. Hyunbin cierpliwie czekał, a Jaeha ewidentnie też chciał wiedzieć czy się zgodzę na rozmowę, czy może nie mam na nią ochoty. W końcu miałam gdzieś z nim pójść, a Hyunbin nam się wcisnął. Mimo to, nie mogłam go już odesłać. Widziałam, jakie to było dla niego istotne. 

— Dobrze, chcę usłyszeć co takiego zamierzasz mi powiedzieć. — Byłam szczera, jak to miałam w zwyczaju. A potem zerknęłam porozumiewawczo na Jaehę, bo nie wiedziałam co w takim razie z naszym wyjściem. 

— Może chodźmy we trójkę? — Zadał takie pytanie nasz senior. — Ja pójdę, żeby po waszej rozmowie móc zająć jeszcze chwilę Hyunjoo i będę obserwował, czy nic złego się nie dzieje, ponieważ już kilka razy jej się naprzykrzałeś — zaznaczył, patrząc na Hyunbina.

Cieszyłam się, że zaakceptował moją decyzję. Nie mogłabym znieść, gdyby on także zabroniłby się odzywać do mnie Hyunbinowi. Przecież miałam prawo zgodzić się na jakieś wyjaśnienia. Dongmin nie mógł wiecznie wypowiadać się za mnie i to tak agresywnie, jak to miało miejsce jeszcze chwilę temu. Teraz i jego zaczynałam się bać. Co go tak ugryzło z tym pomaganiem mi na siłę? Przecież w tamtym momencie nic mi się nie działo? I gdyby nie on, nie byłoby wtedy aż takiej afery, jaka się rozkręciła. Musiałam po powrocie do domu podpytać Jisunga co sądził o tym wszystkim. Zapomniałam powoli, że ten go musiał bardzo dobrze znać, skoro byli ze sobą blisko w liceum.

Jaeha zabrał nas do pobliskiej restauracji, którą podobno upodobali sobie studenci naszej uczelni. Największy jednak tłok bywał tu wieczorami, jak wynikało z jego relacji, ponieważ można było się też w tym miejscu czegoś napić po ciężkim dniu pełnym stresu i nauki. Czułam, że nieraz tam wpadnę. Miejscówka zwała się Smocza Spiżarnia, co wydawało mi się dość zmyślne. Taka nazwa mogła sugerować wiele rzeczy: duże zaplecze, ogromne porcje jedzenia, pikantny styl dań, czy nawet po prostu mogłaby wyglądać na smoczą pieczarę. A może właśnie miała być taką niewiadomą po prostu? Kilka z tych opcji wykluczyłam zaraz po wejściu. Wyglądało to miejsce najzwyczajniej w świecie. Jak każda restauracja połączona z barem. 

Całą drogę do tego miejsca Hyunbin milczał, szedł jakiś ponury. Aż tak zmartwił się moim porannym stanem? A może coś jeszcze go tego dnia trapiło? W sumie to nie była już moja sprawa. Musiałam się otrząsać co jakiś czas, bo nie chciałabym, by Jaeha widział, jak przyglądałam się tamtemu badawczo. Poza tym, nasz senior dużo mówił, więc musiałam się koncentrować, żeby nie wyjść na taką, co tylko udaje, że słucha. W końcu on wyciągnął do mnie pomocną dłoń, a ja myślałam nad tym, co trapi faceta, który ostatnimi czasy mi dokuczał.

Zasiadłam do stolika z Hyunbinem, a Jaeha dwa stoliki dalej. Nie chciał podsłuchiwać, tylko widzieć, jeżeliby działo się coś nieprzyjemnego. Jednak ja wierzyłam, że będzie dobrze w tamtym momencie. Ufałam, że Hyunbin naprawdę chciał tylko pogadać, coś wyjaśnić. Mogłam się na tym przejechać, lecz nie lubiłam skreślać ludzi czasem popełniających błędy. Lubiłam dawać niektórym kolejne szanse, licząc, że inni też będą wybaczać mi jakieś potknięcia… Miałam ochotę zaśmiać się na to co pomyślałam. On w końcu nie potrafił zdzierżyć mojego potykania się o własne nogi. 

— Czy ty właśnie się sama do siebie uśmiechasz? — wyskoczył nagle do mnie gangster z udawanym szokiem na twarzy, co znaczyło, że nie tylko miałam ochotę, ale się uśmiechnęłam przez swoje myśli. — Już wiem! Cieszysz się, siedząc ze mną w restauracji. Taki przystojniak jak ja, wyglądamy jak na randce. 

    Po tych jego słowach nie potrafiłam się powstrzymać i kopnęłam go pod stołem w kostkę. Zasyczał tylko lekko z bólu i skwasił minę. Nie użyłam dużo siły, lecz zrobiłam to bardzo precyzyjnie. Zadziwiłam sama siebie. Takie rzeczy robiłam do tej pory tylko z Jisugiem… 

— Wybacz… Poniosło mnie.  — Po co ja go przepraszałam? — Lepiej przejdźmy do sedna… O czym chciałeś mówić?

— Chciałem przeprosić… — Miałam wrażenie, że z trudem przeszły mu te słowa przez gardło, jednak zaplusował u mnie. Szanowałam ludzi, którzy potrafili przeprosić. — Naprawdę nie wiem, czemu tak cię atakowałem… Nie chciałem cię ranić. 

    Zdziwiły mnie te słowa. Kilka razy wydawało mi się, że chciał naprawdę we mnie uderzyć swoimi wypowiedziami… Może się myliłam? Może zbyt oschle do wszystkiego podeszłam? A może było jeszcze coś? 

— To nie jest tak, że lubię dokuczać ludziom. Wydawało mi się, że nie uważasz na siebie, a to jakoś mnie irytowało. Wiesz, ja… — Tutaj spuścił wzrok i zamilknął na jakiś czas. — Chciałbym ci to jakoś wyjaśnić, lecz to będzie tylko głupia wymówka. W dodatku to zbyt osobiste. Przepraszam po prostu. Odkąd zobaczyłem twoje łzy, czuję się podle. 

    To znaczyło, że był bardzo ludzki. Może właśnie chciał mi powiedzieć, że ostatnie dni były z jakiegoś powodu dla niego ciężkie? Może miał jakiś ukryty powód, dla którego zachowania podobne do moich sprzed paru dni go irytowały? Kto go tam wiedział. Ważne, że zrozumiał, iż przesadził i przeprosił. Miło było usłyszeć, że jego celem nie było zranienie mnie. 

— Wybaczam. — Wraz z tymi słowami, starałam się posłać mu pokrzepiający uśmiech, bo w tamtym momencie ponownie na mnie spojrzał, tym razem z małym i szczerym zaskoczeniem. — Co ty na to, żebyśmy zaczęli z czystą kartą?

Przez chwilę pomyślałam, że może jeszcze tego pożałuję, ale przecież raz się żyje? Pragnęłam zakończyć tę szaloną wojnę, która spędzała mi sen z powiek, od moich pierwszych chwil na uczelni. A tak cieszyłam się wcześniej, że zaczynam studia. Chciałam wrócić do radowania się nimi.

— Myślę, że to dobry pomysł. — Teraz to on się uśmiechnął. Delikatnie… 

Podobał mi się jego uśmiech. Choć nie raz wcześniej się uśmiechał, to był w tym zawsze ukryty cynizm. Tym razem wydawało mi się to prawdziwe i pewnie w innych okolicznościach jeszcze bardziej zachwyciłabym się takim widokiem. 

— W takim razie, ja już pójdę i zostawię was na tej waszej randce, której przeszkodziłem — wyskoczył z tym, podnosząc się z miejsca. Szkoda, że jego noga była za daleko tym razem. Co ci ludzie mieli do tego pomocnego seniora? 

— To nie randka! — powiedziałam to ze sztucznym oburzeniem i obserwowałam kątem oka, czy Jaeha nic nie słyszy, ale on na szczęście rozmawiał z jakąś kelnerką w tamtym momencie. 

— Tak zawsze mówicie na tych pierwszych… — skomentował i domyśliłam się, że miał na myśli nas, kobiety. Już miał mnie wymijać, ale się zatrzymał dość nagle, jakby sobie coś przypominając. — Właśnie! Siostra twojego przyjaciela… Seungwan jest moją seniorką na wydziale i dużo o tobie wie… Nawet nie masz pojęcia ile się od niej dowiedziałem. 

    Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. On mógł poznać tyle wstydliwych rzeczy z mojego życia. W końcu u Jisunga bywałam często i od lat. Jego siostra znała mnie też na wylot… Że też musiała dogadać się z nim… Swoją drogą to wiedziałam w końcu na jakim on był wydziale, czyli na wydziale fizyki. Zaskoczyło mnie to nie mało. Wydział ten posiadał bardzo ciężkie kierunki. Chodziły na niego osoby o dużym ilorazie inteligencji. Z drugiej strony nauczyłam się w życiu już wiele razy jak to pozory myliły… Po raz kolejny miałam na to dowody. 

    W międzyczasie, gdy snułam swoje przerażające myśli o tym, co mógł już wiedzieć o mnie Hyunbin, ten zdążył wyjść, a w jego miejsce usiadł Jaeha. Kompletnie odcięłam się i dopiero jego słowa sprowadziły mnie na ziemię. 

— Coś było nie tak, że jesteś tak przerażona? — Odczuwałam w jego wypowiedzi bardzo duże przejęcie. Musiałam szybko go uspokoić.

— Nie. Po prostu ostatnia wypowiedź Hyunbina bardzo mnie zaskoczyło. Poza tym wszystko w najlepszym porządku. Chyba w końcu sobie co nieco wyjaśniliśmy. — Bardzo w to wierzyłam. 

— Oh, tak? To cieszy mnie to i smuci jednocześnie. — Tym razem jego wypowiedzi nie potrafiłam pojąć. — Wiesz, dobrze, że się dogadaliście, jednak cel naszego spotkania jakby uciekł. Mieliśmy rozwiązać problem, jaki ci on sprawiał.

    Zaczęłam się w tamtym momencie wahać, czy faktycznie Jaeha chciał się ze mną spotkać, tylko po to, żeby mi pomóc. Może inni mieli rację i to nie był jedyny powód? Zmartwiło mnie to lekko, lecz ogarnęło mnie miłe uczucie, związane z tym, że ktoś mógłby tak szybko mnie zauważyć…

— Zmienię nagle temat, ale coś mnie nurtuje. Którego z nich wolisz? — Po tym pytaniu już zgłupiałam. O co mu chodziło? 

— Nie rozumiem… — Taka była szczera prawda. Nic nie zrozumiałam przecież. 

— Jak to w dramach bywa, wokół dziewczyny lata dwóch chłopaków. Ty jesteś otoczona Hyunbinem i Dongminem, prawie biją się o ciebie… — W końcu załapałam o co mu chodziło i jednocześnie nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć…

— Przecież oni nie biją się o mnie w takim sensie — wyszeptałam to wręcz, nie mając pewności, czy ta wypowiedź miała jakiś sens. 

— Tak to wygląda. — Mówiąc to zdanie posłał mi oczko, jednak szybko zmienił ton, widząc chyba, że nie był ten temat mi na rękę. — Spokojnie, żartuję… Jednak miałem w tym ukryty cel… Chciałem wyłapać, czy któryś z nich jest w twoim typie… No wiesz…

    Mrugałam oczami z niedowierzania. W końcu o co mu chodziło? Gubiłam się w tym wszystkim. Jaeha był miły, to fakt, jednak jednocześnie jakiś taki… dziwaczny? Wścibski zarazem…

— Dongmin jest przyjacielem mojego przyjaciela i teraz chyba moim też został, a Hyunbin… Miałam jeszcze chwilę temu z nim na pieńku. Więc pozwól, że nie odniosę się do twojego pytania. Na dodatek, dopiero co ich poznałam. — Uznałam, że taka wypowiedź będzie bardzo dyplomatyczna i wybroni mnie z kolejnej salwy pytań na ich temat. 

— Jesteś tajemnicza Hyunjoo. Ja tu na żarty próbuję wybadać twój typ mężczyzny, a ty podchodzisz do tego tak poważnie — mówiąc to, uśmiechał się serdecznie. Mi po raz kolejny było głupio. Faktycznie jakaś sztywna się ostatnio zrobiłam. 

— Masz rację, nie wiem co mi jest. A po co tak bardzo chcesz to wiedzieć? — Musiałam zapytać, bo zaczynał mnie tym dziwić, jak wiele próbował dociec. Coraz bardziej teoria Woori i Dahyun wydawała mi się prawdziwa. Jego zachowanie jeszcze to utwierdziło, bo w tamtym momencie się zakłopotał i zaczął drapać w tył swojej głowy. Swoją drogą był to uroczy widok. 

— Miałem nadzieję, że nie zapytasz tak wprost, ale się domyślisz — odrzekł szczerze. — Po prostu chciałbym cię bliżej poznać Hyunjoo, jest w tobie coś takiego… Że chciałem się z tobą umówić. 

    Tego dnia miałam wiele wrażeń. Najpierw rozpłakałam się przed uczelnią w reakcji na żarty Hyunbina, potem ta bezsensowna szarpanina, następnie przeprosiny, których się nie spodziewałam, a na samym końcu taka informacja. Zarzekałam się przed dziewczynami, że to nie mogłoby być prawdą. Nie chciałam tego ze względu na Seorin. A jednak to przyjemne uczucie, które było wywołane jego wyznaniem, nie dawało mi spokoju. Zaczęłam nawet myśleć, że naprawdę nie wiedziałam czy nasza seniorka coś do niego czuła… Może mogłam mu dać szansę się wykazać? Czy najpierw powinnam była wybadać grunt? 

— Myślałam, że jesteś blisko z Seorin… — Poleciałam za ciosem. A on się na te słowa delikatnie znowu uśmiechnął.

— Owszem. Jak rodzeństwo. Znamy się od dawna. Z drugiej strony, ostatnio powstał między nami dystans, bo zaczęła się z kimś umawiać, więc nie chciałem mieszać w jej życiu. Nie każdy lubił jak ich dziewczyny miały jakichś przyjaciół wśród mężczyzn.  

    Albo Jeaha czegoś nie widział, albo faktycznie sobie ubzdurałam to wszystko o uczuciach Seorin… W końcu, nie udawałaby przecież przed nim, że się z kimś umawia? I co po tym wszystkim powinnam była zrobić? Miło było usłyszeć, że spodobałam mu się, choć nie zdążył za wiele mnie poznać. Pewnie go bardzo zaciekawiłam i tyle, jednak był odważny próbując to zaciekawienie rozwinąć w coś więcej. Mogłam się zawsze okazać całkiem inna niż sobie wyobrażał. Choć w sumie… Jeżeli nie spróbowałby się ze mną spotkać, to skąd miałby cokolwiek wiedzieć? 

Kolejną zagwozdką było to, czego ja pragnęłam w tamtym momencie. Wiedziałam doskonale, jak bardzo chciałam kogoś poznać i się umawiać. Marzyłam o takiej chwili, gdy ktoś się mną zainteresuje. A gdy w końcu takowa nadeszła, ja nie miałam pojęcia co dalej. Chyba najlepszym rozwiązaniem było poznawanie się bliżej… Bo na ten moment ciężko było ocenić co z tego mogłoby wyniknąć. Nie wiedzieliśmy o sobie kompletnie nic. Do tej pory wydawało mi się, że Jeaha, to bardzo miły pomocny senior. Niestety teraz nie miałam pewności, czy nie robił wszystkiego tylko przez wzgląd na zainteresowanie moją osobą. Została mi więc tylko wiedza o tym, że był ciekawski, wścibski i w sumie to dość bezpośredni. Mało kto odważyłby się na takie kroki na początku znajomości. Trochę mi się to w nim spodobało. Lecz poza tym nie wiedziałam nic. A on nie znał mnie. 

— Widzę, że dużo rozmyślasz na temat moich wyznań. W takim razie, mam propozycję. — Czekałam cierpliwie, na to, co zamierzał powiedzieć. — Spotkajmy się w sobotę, na spokojnie. Wyjdźmy gdzieś razem. Będziesz miała chwilę czasu, żeby to wszystko przeanalizować, bo ja nie chcę cię naciskać. 

Spodobało mi się to co powiedział. Był bardzo rozsądny w tamtym momencie i nie narwany, jak niektórzy potrafili być. Przytaknęłam mu na to z uśmiechem. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w tej restauracji, zajadając się przepysznym deserem. Wymieniliśmy się też numerami, by do soboty móc coś sobie napisać na Kakao. Było przyjemnie i coraz mocniej pochlebiało mi to, co on o mnie pomyślał. Może to dziwne, ale czułam, że od teraz w moim życiu nastapi wiele zmian…


***


    Gdy weszłam do domu w salonie dostrzegłam Seongho siedzącego z założonymi rękoma przed telewizorem. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim. Bałam się, że wyciągnie coś ze mnie na temat spotkania z Jaehą, albo czegokolwiek z tego dnia. Uważałam, że zasługiwałam w końcu na trochę prywatności. On zawsze musiał wszystko wiedzieć...

— Wszystko w porządku? — zwrócił się do mnie, ale nie odwrócił się nawet w stronę przedpokoju, gdzie się rozbierałam z butów i odzienia wierzchniego. Miałam ochotę zwiać do pokoju, jednak wiedziałam, że mi się nie upiecze.

    Uznałam, że może chwilę z nim pogadam, zmylę go, że nic ciekawego się nie wydarzyło i będę miała to z głowy. Ucieczka byłaby zbyt podejrzana. Podążyłam w stronę kanapy i przycupnęłam przy nim. 

— Gdzie ty tak długo byłaś? — Jego ton głosu, był trochę pretensjonalny. — Mówiłaś, że szybko wrócisz, czekałem na ciebie.

    Nie wiedziałam co powiedzieć. To fakt, tego dnia zapewniałam go, że wrócę szybko, jednak, czy nie byłam na tyle dorosła, by móc gdzieś pójść ze znajomymi? Choć byłam pewna, że nie miał mi tego za złe. Pytał, bo pewnie jak tylko wrócił miał nadzieję na jakąś rozmowę ze mną. Coś czułam, że miał kiepski dzień i chciał pocieszyć się w ten sposób, przez co był zniecierpliwiony moim powrotem. 

— Wybacz, ja… — Bałam się powiedzieć mu, że tak naprawdę spędziłam czas z osobą, której wpadłam w oko. Na dodatek ta moja scena na początku dnia, szarpanina, przeprosiny Hyunbina… Nie mógł tego wszystkiego wiedzieć. 

— Spotykasz się z kimś? — wystrzelił dość nagle i akurat w tamtym momencie musiał na mnie spojrzeć. Widziałam, jak unosił powoli kąciki ust w cwaniacki uśmiech.

— Nie. — Chciałam brzmieć wiarygodnie, jednak cała płonęłam ze wstydu. Widział to na pewno, bo uśmiech nadal nie schodził mu z buzi. To nie tak, że kłamałam. Jeszcze się z nikim nie spotykałam, tylko tego dnia spotkałam się z osobą, która chciała się ze mną spotykać…  

— Brata nie oszukasz… Kto to taki? Ktoś z wydziału? Byleby nie ten idiota, który pojawił się podczas naszej wideorozmowy. — Co ja miałam mu odpowiedzieć?  Każde wyparcie się nie miało sensu, choć w sumie jeszcze nic się nie działo. Ot co, ktoś się mną zainteresował. Wielka mi rzecz. — A może to Dongmin? 

    W tamtym momencie poczułam się bardzo dziwnie. Skąd on wiedział cokolwiek o Dongminie? Nie mówiłam o nim kompletnie nic. Jisung coś mu mówił? Bo w sumie oni czasem ze sobą pisali. Mój brat pisał do Jisunga, jak miał jakieś zmartwienie dotyczące mnie, a Jisung pisał do niego, gdy chciał się na mnie poskarżyć, albo potrzebował rady kogoś starszego. 

— Kto i co ci mówił o Dongminie? — zapytałam jąkając się niepewnie. 

— A, czyli to Dongmin? Hmm… Ktoś miał przyjaciela Dongmina.,. — Zaczął się zastanawiać… Chwila… Czyli nie wiedział o nim od Jisunga? 

— Tak. Jisung. I w sumie ja. Dongmin to stary przyjaciel Jisunga i mój nowy. Tylko przyjaciel… — Musiałam to wyjaśnić, bo to było prawdziwe, lecz nurtowało mnie, skąd on wpadł na niego? 

— A to może Jaeha? — Znowu mnie zszokował. Bałam się mojego brata w tamtym momencie, a jednocześnie nie wiedziałam jak się wykręcić z tego pytania. 

— Skąd go znasz? — wydukałam znowu, a ona kiwnął głową na coś na kanapie pomiędzy nami. 

    Leżał tam właśnie mój telefon. Wibrował wściekle, a ja tego nie poczułam. Wypadł mi z kieszeni spodni najwidoczniej jak siadałam. Na ekranie wyświetliło się, że pisali do mnie na Kakao Dongmin i Jaeha… A to cwaniak z tego Seongho. Wkurzyłam się na siebie, że nie dopilnowałam tego telefonu. Uznałam, że po prostu pójdę do pokoju bez wyjaśnień. Miałam dość spowiedzi. Chciałam też zobaczyć co oni mi napisali. Szczególnie, że nie spodziewałam się wiadomości prywatnej od Dongmina. 

    Wstałam, gwałtownym ruchem zabrałam telefon i ruszyłam w stronę schodów. 

— Czyli Jaeha! — krzyknął jeszcze za mną. — Później cię o niego wypytam. Idź sprawdź co napisał, bo pewnie umierasz z tęsknoty za nim. 

    Wkurzyły mnie te docinki, choć kochałam mojego brata. Jak ktoś taki jak on mógł być prawnikiem? Przecież zachowywał się tak dziecinnie. 

    W swoim pokoju rzuciłam się na łóżko, które nie było od rana pościelone. Błękitna narzuta prawie czołgała się po ziemi. Niestety tak zawsze wyglądało to miejsce, gdy spieszyłam się rano. Nie wychodziłam nigdy bez śniadania z domu, lubiłam dokładnie dobrać sobie strój, dużo spędzałam czasu na czesaniu gęstych włosów i higienie osobistej. Łóżko zostawiałam na szary koniec, gdy już trzeba było wybiegać z domu. 

    Weszłam pospiesznie na Kakaotalk. Jaeha napisał, że spotkanie było bardzo miłe i już nie mógł się doczekać soboty. Odpisałam, że w sumie ja miałam tak samo i nie było w tym krzty kłamstwa. Byłam ciekawa soboty, a w restauracji nasze rozmowy były bardzo przyjemne i towarzyszyło mi cały czas cudowne uczucie, że komuś się spodobałam. 

    Za to zdziwiło mnie co zobaczyłam w innym czacie. 


Dongmin: Wybacz mi prosze Hyunjoo. Nie przemyślałem swojego dzisiejszego zachowania. Naprawdę nie chciałem, żeby tak głupio wyszło. Zbyt raptownie zareagowałem, czym mogłem ci narobić kłopotu. Po przemyśleniu sprawy dotarło też do mnie, że niepotrzebnie się wtrąciłem, bo przecież to ty miałaś prawo do decyzji, czy z nim chcesz rozmawiać. Mam nadzieję, że to wydarzenie nie zaważy na naszej przyjaźni. 


    Po tej wiadomosci, cały mój gniew ze mnie zszedł. Miło było, że on także mnie przeprosił. Bardzo nie podobało mi się jego wcześniejsze zachowanie, jednak ujrzał swój błąd. Napisałam mu na to co myślałam. Przyznałam, że poczułam się rozgniewana jego zachowaniem, lecz doceniłam też, iż wiedział co zrobił nie tak i w zupełności mu wybaczyłam. Dostałam w odpowiedzi jeszcze jedno zdanie…


Dongmin: Dziękuję, Hyunjoo, świetna z ciebie przyjaciółka. ^_^


Zastanawiało mnie jedno. Po co on powtarzał to słowo na okrągło? Przyjaciółka, przyjaźń. Co to miało znaczyć? Hyunjoo… Nie rób sobie nadziei z moich uprzejmości? Nawet jeśli, ja nie byłam głupia. Jak ktoś raz mi powiedział, że jestem dla niego tylko przyjaciółką, to wystarczyło. Był przystojny, miły, opiekuńczy… Ale wyglądało to tak, że on także tak o sobie myślał, skoro bał się, że się mogę nim zainteresować. Pomyślałam, że pogadam o tym z Jisungiem, lecz jakiś numer jeszcze wyświetlił mi się na Kakao i musiałam zajrzeć kto to. 

Wrażenie sprawiło na mnie ogromne to, co zobaczyłam na ekranie telefonu… Pisał do mnie Hyunbin. Skąd on miał mój numer?! Miałam już dość wrażeń na ten dzień. Chciałabym móc wykasować z pamięci tę chwilę, jak zerknęłam na jego wiadomość, aby odpocząć już od emocji… Chciałam skupić się na czymś ważnym, jak przygotowanie się do zajęć, które miały się odbyć kolejnego dnia, czy zjedzeniu czegoś pożywnego. Ale nie mogłam tego zapomnieć i korciło mnie doczytać co dokładnie napisał. Wpisałam jego numer do kontaktów i przeczytałam raz jeszcze… 


Hyunbin: Hejka! Dorwałem twój numer, pewnie się ucieszysz. ;)


    Czy cieszyłam się? Nie do końca… Po co mi to było? Choć z drugiej strony… Teraz miało być inaczej. Miał mi przestać dokuczać. Miło mnie przeprosił. Ale… Nie wiedziałam ile o mnie opowiedziała mu siostrzyczka Jisunga. To mnie trochę martwiło. Napisałam mu pytanie skąd ma mój kontakt i oczywiście, że dowiedziałam się, iż od niej. Postanowiłam jej trochę nagadać i również do niej nie omieszkałam napisać. Poprosiłam, by nie rozpowiadała o mnie za wiele i nie podawała mojego numeru byle komu. Szybko odpisała ta diablica, bo tak ją kiedyś nazwałam na Kakao.


Diablica: O co te pretensje? Ten chłopak bardzo jest tobą zainteresowany… To dobrze wróży. Jeszcze mi podziękujesz, za to, że nie będziesz starą panną. 


    Po raz kolejny tego dnia mnie zatkało. Następna swatka się znalazła. Ja i Hyunbin… Hahaha… Ona nie wiedziała o czym pisała. Co oni wszyscy mnie tak z kimś łączyli, wypytywali… Czy ja wyglądałam na jakąś fajtłapę, która sama nie potrafiła znaleźć sobie faceta? Przecież Jaeha sam się mną zainteresował. Pomyślałam, że może w końcu się wszyscy uspokoją, jak się kilka z nim razy umówię, bo póki co, to już zaczynali mi działać na nerwach. Ileż można? Innych jakoś tak nie łączono. Nawet Woori… Ciekawie zaczęłam studia… Bardzo. 


***


    Kolejny poranek musiałam przegadać z Jisungiem w drodze na uczelnię. Obiecałam mu to, ponieważ miał mi coś za złe. Wiadomość o mniej więcej takim właśnie znaczeniu dostałam od niego tuż przed pójściem spać… Ja zaś chciałam obgadać z nim trochę Dongmina, bo przecież tyle razy  miałam wcześniej o niego zapytać, a nie wiadomo czemu tego nie zrobiłam. 

    Byłam bardzo zadowolona, że czekał już na mnie pod domem, bo ja nie musiałam czekać na niego. Nie lubiłam, gdy ktoś wpływał na mój czas dotarcia do jakiegokolwiek celu. Nawet jeżeli była to godzina, o której chciałam iść do centrum handlowego na zakupy. A Jisung doskonale wiedział, że nie potrafiłam czekać. 

— Jak to jest? Moja siostra wie, że Hyunbin cię przeprosił, wie że spotkałaś się wczoraj z jakimś seniorem… Myślałem, że sobie wszystko mówimy? — Zdziwiła mnie jego wypowiedź pełna pretensji. I nie chodziło mi o to, że je miał, bo go rozumiałam. Chodziło o to, skąd jego siostra wiedziała o spotkaniu z Jaehą? 

— Już ci wyjaśniam. To wszystko stało się nagle… — W sumie miałam problem od czego zacząć opowieść. Postanowiłam, że polecę chronologiczne i opisałam cały poprzedni dzień z najważniejszymi jego elementami. Na końcu pożaliłam się na jego siostrę i jej długi język. 

— Naprawdę ona ci tak napisała? I jeszcze rozpowiada wszystko o tobie? A on w sumie jej… Bo to ona na pewno od niego wie o tej randce, która nie miała być randką. Mam wrażenie, że ona ma w tym jakąś korzyść i ja to z niej wyciągnę — oznajmił tonem pełnym determinacji, który mi się bardzo spodobał. 

— Boję się, ile Hyunbin o mnie wie… — rzekłam zgodnie z prawdą.

— Może niewiele. Może cię tylko straszyli dla żartu? Wydaje mi się, że to realne.  

Patrząc na to chłodnym okiem, on mógł mieć rację. Ale musiałam się nastawić też na ten drugi scenariusz, czyli, że znał kilka moich tajemnic, które nie chciałabym, aby były wyjęte na wierzch przed kimś, kto nie był mi bliski. Chwilę jeszcze o tym dyskutowaliśmy i Jisung trochę mnie uspokoił. Nie miałam co martwić się na zapas, bo przecież mimo tego wszystkiego zawarłam rozejm z Hyunbinem. Cieszyłam się tym, bo coś mi podpowiadało, iż niepotrzebnie się go bałam. Trzeba było tylko przestrzec Dongmina i tu także mój najlepszy przyjaciel uznał, że on to zrobi najlepiej. 

Później jeszcze chwilę rozmawialiśmy o moim spotkaniu w restauracji, a dokładniej o osobie, która mi w niej towarzyszyła. Jisunga strasznie zaciekawiła moja relacja z Jaehą. Nic dziwnego, na jego miejscu także bym o to wypytywała. 

— Właśnie! — wyskoczyłam nagle zatrzymując się, ponieważ byliśmy już prawie na uczelni, a nie chciałam o tym mówić za blisko niej. — Dlaczego Dongmin tak dziwnie mnie traktuje? Dlaczego tak atakuje Hyunbina na każdym roku? — Ponownie o mały włos, a zapomniałabym zapytać. 

— Widzisz, on ma nadwrażliwość na takie sytuacje. Kiedyś znęcano się nad kimś, kto był mu bliski, dlatego też pomógł mi w liceum, a teraz tak agresywnie reagował, jak widział, że tamten typ czepia się ciebie o byle co, a ty bardzo źle się z tym czułaś i on też to zauważył. Jest na to wyczulony….

    Zrozumiałam… Czyli to była kwestia bronienia uciśnionych, tak jak wcześniej myślałam. Cieszyłam się, że w końcu poznałam tego chłopaka, bo widać było, iż był bardzo dobrym człowiekiem. Żal mi było go przez to, co powiedział mi Jisung… Postanowiłam dłużej nie oceniać jego zachowań. Wybaczyłam mu w tamtym momencie każdy ruch.

— Pięknie mnie obgadujecie… — wtrącił ktoś za naszymi plecami. 

Gdy się odwróciliśmy oczywiście ujrzeliśmy Dongmina. Wyglądał bardzo poważnie, lecz już po chwili jego usta utworzyły szeroki banan.

— Szkoda, że nie widzieliście swoich przestraszonych min. Jakbym naprawdę was na tym przyłapał.

    Jisung zaśmiał się sztucznie, a ja speszyłam się niesamowicie. Zastanawiałam się, czy naprawdę nic nie słyszał, bo mógł teraz udawać… Z drugiej strony było mi strasznie głupio, że przed chwilą o nim rozmawialiśmy, chociaż nie mówiliśmy o nim nic złego. Wiedziałam, że Jisungowi także nie było do śmiechu, jednak on szybko się wyluzował, a ja szłam w stronę uczelni bardzo sztywno. 

    Poczułam, jak ktoś mnie obejmuje ramieniem z boku, gdy już byliśmy na parkingu. Jednocześnie Dongmin ponownie spoważniał, więc od razu domyśliłam się, kto to zrobił. Spojrzałam na Hyunbina niepewnie, ponieważ zawstydził mnie jego gest, a przez niego jeszcze byliśmy zdecydowanie za blisko siebie. 

— Witaj koleżanko, jak się dzisiaj miewasz? I opowiadaj, jak poszła randka, która nią nie była? 

    Zatkało mnie. Naprawdę zamierzał o to pytać tak po prostu?  Po co mu była ta wiedza? Może żartował tym pytaniem? Chyba, że chciał się do mnie teraz zbliżyć i faktycznie ciekawiła go odpowiedź? Nie chciałam się zbłaźnić odpowiadając mu. Nie chciałam też być wredna, bo w końcu rozejm tak nie wyglądał.

— Wyszło tak, że to jednak była randka — odpowiedział mu w końcu Jisung… 

    Chyba Jisung chciał tak poluzować atmosferę, bo Dongmin już się gotował. Myślał może, że Hyunbin nadal chciał mi dokuczać. A ja nie umiałam się odezwać, bo nie miałam pojęcia co powiedzieć, by źle nie wyszło. 

— Mówiłem, że kobiety zawsze uważają pierwsze randki za nie randki…

    Dziwnie się czułam z Hyunbinem, który nagle był moim nowym znajomym. Zamierzał dołączyć od tamtego momentu do mojej ekipy? Trochę mnie to przeraziło. On i Dongmin mieli przebywać blisko siebie? Czułam jakie napięcie było skierowanie w stronę gangstera. Na szczęście Hyunbin chyba przystopował… Właśnie wtedy moje myśli przerwał on, bo zabrał rękę ze mnie i podszedł do Dongmina. Wszyscy staliśmy, patrzyliśmy co się wydarzy… Hyunbin wyciągnął swoją dłoń, w stronę mojego nowego przyjaciela.

— Musimy się pogodzić. Będę teraz kolegą Hyunjoo, a mieliśmy trochę na pieńku. Miły z ciebie chłopak, że ją broniłeś… — Jego wypowiedź była bardzo poważna i szczera. Niestety reakcja Dongmina nie wyglądała najlepiej. Cały czas miał niezadowolony wyraz twarzy. 

— Możesz być kolegą Hyunjoo, ale nie moim. Nie uścisnę twojej dłoni. 

 Po tych słowach wyminął go i poszedł… A ja już miałam takie nadzieje, że przestaną się gryźć. Teraz ponownie nie umiałam zrozumieć reakcji Dongmina… Bałam się co nastąpi dalej… Hyunbin był trochę zdziwiony, a ja za to byłam przejęta. Tylko Jisung jakoś wyluzował i rzucił do nas krótkie: Przejdzie mu. Cokolwiek to miało oznaczać.

Pomyślałam, że może niepotrzebnie się przejmowałam i Jisung miał rację. Hyunbin wyglądał na bardzo spokojnego w tamtym momencie, więc może faktycznie zależało mu na naszej znajomości i nie chciał już robić awantur. Zaimponował mi trochę w tamtym momencie. Za to Dongmin wręcz przeciwnie… Dopiero co przepraszał za nerwową atmosferę, a ponownie ją stworzył…






 

 

Tak, szok. Dodałam rozdział. :D Przepraszam za zwłokę... I w sumie, to nie ma co się jeszcze cieszyć… Ten rozdział napisałam niedługo po tym poprzednim, tylko jakoś przez brak czasu nawet go nie dodawałam, bo chciałam sobie najpierw coś napisać dalej. W końcu jednak uznałam, że skoro to jest napisane i sprawdzone, to to dodam… A może zainspiruję się, by wynaleźć trochę czasu na napisanie czegoś do przodu. :D 

Oczywiście jestem ciekawa jak podoba się wam ten rozdział. :D Kto w tym rozdziale wam bardziej zaimponował? :D

środa, 18 maja 2022

Lekcje miłości: Rozdział 18

 

Lekcje miłości

Rozdział 18

*Shinra*

                Siedziałam zamyślona i trochę smutna w salonie. Po kłótni z Bakehyunem wstydziłam się do niego po prostu odezwać. Na dodatek nie mogłam go przeprosić za moje zachowanie zbytnio, bo i tak zrobiłam swoje. Wycofałam oskarżenie i o dziwo mój ojciec zrozumiał moje postępowanie. Obawiałam się, że może mój chłopak wybaczyłby mi, gdyby to nie dotyczyło mojego byłego. Nie dziwiłam mu się, że był trochę zazdrosny, bo jak zwykle nie dało się odczytać moich uczuć, a ja choć się starałam pokazywać jak Byun jest dla mnie ważny, to nie wychodziło mi to za dobrze.

                Usłyszałam dzwonek do drzwi i nawet nie zareagowałam. Na szczęście mój tata otworzył, więc nie musiałam schodzić na ziemię, dopóki nie okazało się, iż gość przyszedł do mnie. Był to Jaemin we własnej osobie. Widziałam, że nie wyglądał jak na co dzień. Miał podbite oko, poszarpane lekko włosy. Chciałam pytać co się stało, lecz uznałam, że i tak wystarczająco powinien był mi być wdzięczny i nie potrzeba było mi być dla niego jeszcze miłą po tym wszystkim.

— Przyszedłem przeprosić, podziękować i pożegnać się — powiedział to delikatnie, spuszczając swoją głowę w dół i był cały czas obserwowany przez mojego ojca stojącego w wejściu do salonu. Pewnie bał się, że temu może odbić i kontrolował sytuację.

— Przeprosin nie mogę do końca przyjąć, bo są rzeczy, których ci nie zapomnę. Za co dziękować mi masz, więc rozumiem. A co mam rozumieć przez pożegnanie? — I znowu powinnam była się ugryźć w język. To nie było coś, co było dla mnie istotne.

— Wyjeżdżam za granicę. Narobiłem tu szumu, skrzywdziłem kilka osób. Muszę zacząć wszystko od nowa i postarać się być lepszym człowiekiem. Nie chcę więcej doprowadzić do takich tragedii.

                Już słyszałam o tym, że bardzo się przejął tym, że skrzywdził mnie na tyle, iż straciłam przytomność. To podziałało na niego jak jakiś wstrząs i podobno bardziej przejmował się moim stanem, niż tym, by bronić się przed policją. Właśnie dlatego wycofałam wszystko, bo to oznaczało poprawę, a widząc go przed sobą ze skruchą wypisaną w jego spojrzeniu, jedynie się utwierdziłam w tym przekonaniu.

— W takim razie powodzenia w nowym życiu — odpowiedziałam mu, a potem chwilę się zastanawiałam, czy nie brzmiało to jak życzenia z powodu ślubu, czy coś.

                Po tym wszystkim po prostu wyszedł, a tata posłał mi uśmiech, co znaczyło mniej więcej tyle, iż był ze mnie dumny. Czułam, że on postąpiłby podobnie. Bo przecież nie sztuką kazać komuś cierpieć, kto nas skrzywdził. Skoro było widać w nim poprawę, nie można było tego zdusić, bo to mogłoby pogorszyć tylko sprawę. Takie było moje zdanie.

                Ostatnio zauważyłam wiele podobieństw między mną i ojcem. Mieliśmy oboje problem z okazywaniem naszych uczuć na zewnątrz przez co ludzie źle nas postrzegali, jako zimnych i nieczułych, a my w środku byliśmy dobrymi i potrzebującymi ciepła ludźmi. Jedynie Anri zawsze w nas widziała dobro, choć ostatnio miałam z nią na pieńku, to nigdy nie zapomnę, jak  bardzo starała się dla mnie być ciepła. Baekhyun też dostrzegł moje wnętrze jakimś cudem. Wierzyłam, że w końcu mi przebaczy i się odezwie.

                W tamtym momencie zabrzmiał dzwonek i odruchowo podeszłam tym razem do drzwi. Jakie było moje zdziwienie, gdy ujrzałam wspomnianego chłopaka za progiem. Nie myśląc na tamtą chwilę o niczym innym po prostu rzuciłam się na niego by go przytulić. Tak bardzo pragnęłam, by się zjawił i on zrobił to, jakby czytał w moich myślach.

 

*Bakehyun*

 

                Zjawiłem się pod domem Shinry, bo namówił mnie do tego Kyungsoo. Ostatnio moja relacja się z nim poprawiła i doradził mi, żebym szanował to co mam, bo znowu zaraz zniszczę związek. Miał rację. Moja głupia zazdrość trochę nade mną rządziła przez ostatnie dni i nie chciałem się ukorzyć przed swoją ukochaną. W końcu po tej rozmowie dotarło do mnie, że ona nie zrobiła nic złego. To oskarżenie nie miało na celu zemsty, a pomoc w ogarnięciu tego całego Jaemina i niepotrzebnie tak się upierałem na ukaranie chłopaka. Ja zresztą znałem jego złą stronę i ostatnie wydarzenia, a nie całokształt i nie mogłem oceniać tego wszystkiego.

                Niestety moja pewność została zachwiana, gdy dotarłem do celu i poznałem jego samochód pod murem odgradzającym jej dom od ulicy. W myślach miałem czarne scenariusze, po co przyszedł w to miejsce. Nie mogłem jednak nic spekulować i musiałem przekonać się, czy miał jakiś w tym cel. Z drugiej strony uznałem, że może nawet poczekam na jego wyjście i oparłem się plecami o ceglane ogrodzenie.

                Nie musiałem długo tam sterczeć, bo za chwilę furtka się otwarła, a z niej wyłonił się mój wróg z ostatnich dni. Popatrzył na mnie przerażony. Pewnie bał się mojej reakcji na niego. Nic dziwnego... Wyglądał bardzo źle z limem pod okiem i nie był ułożony, jak zwykle go widywałem.

— Co tu jeszcze robisz i kto cię tak załatwił? — zapytałem ciekawsko. Uznałem, że przecież mam do tego prawo.

— Musiałem przeprosić i podziękować, a załatwiono mnie tak w areszcie. Prosto z niego wracam. — Zdziwiłem się na jego szczerość. Nie wiedziałem, jak mam złośliwie mu na to odpowiedzieć, bo miałem ochotę na taką rozmowę z nim, gdy tylko go zobaczyłem, a to nie było czymś, czego się spodziewałem. — Życzę ci szczęścia z nią — dodał jeszcze zostawiając mnie przy wejściu, a ja uznałem, że nie ma sensu na to już nawet odpowiadać. Zbłaźniłbym się.

                Wszedłem na posesję, by zobaczyć się z nią w końcu. Zadzwoniłem do jej drzwi, a potem wszystko stało się za szybko, bym zdążył zareagować. Ona otworzyła mi i od razu zarzuciła na mnie swoje ramiona. Nie mogłem się oprzeć, by odwzajemnić uścisk, więc to zrobiłem. Poczułem się dobrze obejmując ją. Wszystkie złe emocje z wcześniej mi przemijały. Zrozumiałem w tamtym momencie, że jedyne co się powinno dla mnie liczyć to ta tęsknota, jaką odczułem nie widując jej kilka dni. Tęskniłem za wszystkim co z nią związane, jej zapachem, dotykiem, widokiem.

— Tak bardzo chciałam cię zobaczyć. — Ta wypowiedź dała mi do zrozumienia, że nie byłem z tym sam. Uśmiechnąłem się delikatnie. Powinienem jej wszystko powiedzieć co czułem… Tylko czy ja byłbym sobą, gdybym się z nią nie podroczył?

— A ja chciałem po prostu poważnie porozmawiać. — Starałem się brzmieć oschle i nie prychnąć śmiechem i próbowałem od niej się odkleić, ale ona zacieśniła uścisk i to mnie nawet zabolało.

— Nie puszczę cię głupolu, póki nie darujesz mi tego wszystkiego. Chcę byś mnie zrozumiał w końcu. — Widocznie była zdeterminowana strasznie, bo ja czułem się nawet duszony i nie wiedziałem już co robić. Musiałem sobie darować żarty, by ratować własne życie.

— Dobrze, ale możesz mnie przestać zabijać? Rozumiem wszystko, to ja przepraszam. Przyszedłem się pogodzić, mimo to, chciałem się podroczyć, a z tobą się tak nie da — mówiłem na jednym tchu, bo go mi powoli brakowało. Na szczęście zaczęła rozluźniać przytulas i za chwilę stała naprzeciw mnie z miną zbitego psa. Nic nie rozumiałem.

— Jak możesz się ze mną droczyć, gdy ja tu umieram ze strachu, że się nadal na mnie gniewasz? — powiedziała to tak słodkim głosikiem, że aż miałem ochotę na chwycenie jej policzków i wytarmoszenie. Z drugiej strony to miała rację. Czasem to ja bywałem zbyt dziecinny i nierozważny.

— Przepraszam kochanie. — Teraz to ja starałem się brzmieć uroczo, na co ona zachichotała.

— Chodźmy w końcu usiąść — rzekła chwytając moją dłoń, a ja ochoczo podążyłem za nią.

                Potem oczywiście nadrabialiśmy zaległości. Dużo musieliśmy sobie opowiedzieć, ja trochę pożartowałem. Po tym przekazałem jej, że Sehun i Kyungsoo chcą iść na potrójną randkę i ona wytrzeszczyła oczy w tamtym momencie. Nie wiedziała o związku naszej nauczycielki z moim przyjacielem biedna. Musiałem jej ze szczegółami opowiedzieć o nich. Nie obyło się bez dodawania komentarzy, iż to ja ich popychałem ku sobie na początku i wiedziałem, jak to się skończy. Ona śmiała się dużo, bo ja oczywiście jak zwykle byłem zabawny. Kochałem to, że potrafiłem ją rozbawić i widzieć dzięki temu najpiękniejszy uśmiech, jaki znałem na świecie.

 

*Eunmi*

 

                Przyjemny wieczór przy dobrej herbatce z ukochanym i moim ojcem, to coś, czego nie spodziewałabym się kiedyś lubić. Od zwierzenia mi się mojego rodzica bywałam u niego częściej i otworzyliśmy się na siebie. Na dodatek lubił on mojego chłopaka i chciał, żebym przychodziła z nim często. Rozmawiali dużo o muzyce i byłam w szoku, jak wiele mój ojciec wiedział o tym wszystkim. Słuchałam ich z zaciekawieniem, choć czasem nie miałam pojęcia o czym mówili.

                Bywały dni, gdzie rozmyślałam o tacie i tym, jak musiał być samotny przez te lata, gdy mama go zostawiła. Mimo to, nadal nie zniknął z niego zapał do wielu rzeczy, jak przekonywałam się ostatnio. Albo obudził się po poprawieniu naszego wspólnego kontaktu. W każdym razie, byłam szczęśliwa ostatnio. Kyungsoo to cudowny mężczyzna, który na pierwszym miejscu stawia ostatnio moje dobro i bardzo dobrze mi to udowadnia. Dogadywałam się lepiej z rodzicami i ostatnio zauważyłam nawet, że pytają dużo o siebie nawzajem.

                Tego wieczoru Kyungsoo rozmawiał z tatą o dawnych czasach… To był temat, który ciekawił go najbardziej. Cóż poradzić. Czasem czułam, jakby on miał się urodzić w innych latach. Może dlatego tak cudownie traktował mnie? Bo jaki mężczyzna mógł mu w tym dorównywać w teraźniejszości. Na szczęście trafił w ten wiek i mogłam go poznać, zakochać się w nim. Nie wiedziałam co mnie czekało, lecz chciałam wszystko w przyszłości z nim dzielić. Bałam się, że nasz związek nie jest niczym stabilnym przez wielkość jego kariery i jedynie pocieszały mnie inne związki z jego kolegami, które dawały radę dłużej od nas. Wiedziałam też, że byłam gotowa dla niego wiele poświęcić.

                Mój telefon zaczął wściekle dzwonić wybudzając mnie z zamyślenia i zwracając na mnie uwagę taty i Kyungsoo. Oczywiście nikt inny nie dzwonił jak moja mama, więc bez problemu odebrałam, choć miałam złe przeczucia.

— Gdzie panienka znowu uciekła? Krzątasz się gdzieś po kątach z kochasiem? — Była ewidentnie zła. Czułam, że coś przeskrobałam, więc musiałam starać się załagodzić sprawę, by wszystko było w porządku, jak wrócę do domu.

— Jestem u taty — odpowiedziałam od razu uznając to za dobry argument. Nie musiałam dodawać chyba, że był i ze mną ten kochaś, czy jak ona go tam nazwała.

—Na drugi raz pomyj naczynia przed wyjściem, czy coś. To mieszkanie wygląda jak po przejściu stada słoni. Coś ty w nim wyczyniała? Imprezy przecież tu nie organizowałaś w godzinę?

                Jak zwykle wyolbrzymiała. Może nie pomyłam kilku naczyń, ale bez przesady. Stado słoni to ja sobie wypraszam. Zorientowałam się, że mężczyźni wszystko słyszą i mnie dokładnie obserwują i zrobiło mi się głupio. Na kogo ja przy nich wychodziłam?

— Mamo, przepraszam. Ogarnę to wieczorem. Może też odwiedzisz tatę? — zaproponowałam, sama zastanawiając się po co to robię. Z drugiej strony jedno pytało o drugiego, uśmiechali się, gdy słyszeli, iż wszystko w porządku… Zaczynałam podejrzewać, że po prostu nie wiedzieli jak oboje mieli ze sobą porozmawiać i trzeba było ich popchnąć do wszystkiego.

— Mogłabym w sumie tam wpaść, a ty wracasz tu i myjesz naczynia! Nie interesuje mnie, czy zrobisz to z tym swoim panem Do, czy bez niego. — Jej oburzony głos tym razem mnie rozbawił i zdziwiłam się trochę, że tak po prostu się zgodziła. Potrzebowała naprawdę impulsu? Może specjalnie zadzwoniła z nadzieją, że tam będę?

— Czy ty właśnie kazałaś tutaj przyjść twojej matce? — zwrócił się do mnie zaskoczony Kyungsoo, a ja mu przytaknęłam.

— Od jakiegoś czasu zachowujecie się jak dzieci, które nie wiedzą jak do siebie zagadać. — Ja skierowałam te słowa do ojca. — Myślę, że to dobry pomysł, żebyście porozmawiali.

                Pora była najwyższa na przejęcie inicjatywy. Ewidentnie widziałam w tamtym momencie, iż tata był zadowolony, a skoro mama tak zareagowała na zaproszenie to znaczyło jedno. Ona chciała z nim porozmawiać. Tylko ciekawa byłam, czemu chciała z nim prywatności. Z drugiej strony rozumiałam, że mieli pewnie wiele sobie do powiedzenia rzeczy, które nie powinny interesować dzieci.

                Siedziałam jeszcze u ojca w salonie z Kyungsoo dopóki mama nie zjawiła się w drzwiach. My wtedy po prostu pożegnaliśmy się i wyszliśmy,  a ja obiecałam, że mama zastanie czyste mieszkanie jak wróci. Na wyjściu spojrzałam na nich jeszcze raz i widziałam, jak tata patrzył na nią zachwycony… Może on coś nadal do niej czuł? Kto wie? Różnie to bywało. Czasami miłość potrafiła wiele przetrwać. Nawet jeżeli dana osoba nas zawodziła.

— To idziemy myć naczynia? — zapytał Kyungsoo, zaskakując mnie tym.

— Ja idę sprzątać, a ty możesz wracać do siebie odpocząć. — Nie mogłam przecież go wykorzystywać. A on też potrzebował chwili odsapnięcia.

— Przy tobie najlepiej mi się odpoczywa, a jak przyjdę teraz do dormu to pewnie też będę sprzątał, bo pewnie zastanę bardzo zły stan pomieszczeń. A jak wrócę później ktoś w końcu zlituje się nad tym brudem, bo oni sprzątają przed samym pójściem spać, gdy ci co zawsze pilnują porządku tego nie zrobili. Czyli między innymi ja, czy Junmyeon. A dzisiaj żadnego z nas nie ma. Wolę dlatego sprzątać z tobą.

                Byłam trochę przeciwna tej sytuacji, bo to nie był pierwszy raz. Już kiedyś powiedziałam, że nie mogę się z nim spotkać, bo muszę sprzątać. On zjawił się i omotał mnie tak rozmową i wszystkim, że to on posprzątał większość za mnie. Cóż mogłam poradzić, że nie mam podzielnej uwagi i jak on mnie zagadywał robiąc kilka rzeczy na raz przy tym, to ja stałam zamurowana z jedną rzeczą zawieszoną i słuchałam go uważnie? Cała ja. Miałam chłopaka, który naprawdę był skarbem i nie mogłam tego tak wykorzystywać. Niestety on mi nie pomagał w tym, bo on lubił być tym, który wyręcza mnie w wielu sprawach. Czasem był za dobry. Ale to było w nim najcudowniejsze.

 

*Anri*

 

                Jadłam obiad z tatą i Shinrą. Tak rodzinnie jak ostatnimi dniami w tym domu jeszcze nie było. Byłam szczęśliwa widząc, że tata rozmawia swobodnie z nami. Cieszyłam się, bo Shinra zaczęła mnie słuchać i zwierzać mi się. To wszystko było coraz piękniejsze. Na dodatek obie miałyśmy drugie połówki i to dodawało nam pozytywnej energii. Odkąd Shinra była z Baekhyunem robiła się nawet zabawna. Ja za to trochę się ogarniałam powoli. Może dorastałam? Bo Sehun tak trochę mnie wychowywał. Może brzmiało to dziwnie, jednak byłam mu naprawdę wdzięczna za to jak mi pomagał.

                On był cudownym człowiekiem i nie rozumiałam, jak można było z nim zerwać, uciec od niego. Ja nie potrafiłam wyobrazić sobie dnia bez niego. I właśnie to był taki kolejny, gdzie wybierałam się na spotkanie z nim. Bałam się, bo wkrótce miała zacząć się promocja zespołu i ich treningi były intensywniejsze i mieli mniej czasu. Spotykali się z nami na godzinę, dwie, byle zaspokoić tęsknotę… A czułam, że przez całą promocje to wcale się nie zobaczymy. Dlatego to spotkanie miało być dla mnie ważne.

                Shinra wstała od stołu i chciała iść, lecz przypomniała chyba sobie, iż powinna chociaż ojcowi wspomnieć, gdzie się wybiera.

— Idę do Baekhyuna — rzuciła i przechodząc koło mnie szepnęła mi na ucho, by tata nie słyszał, że czeka na dole. Oznaczało to, że podwiezie mnie do dormu chłopaków, bo ostatnio dostała od ojca samochód i jeździłam z nią często nim. Zdała prawo jazdy spory czas temu, a i tak od razu się odnalazła za kierownicą nowego nabytku.

— Anri, może my pogramy w naszą ulubioną planszówkę? — Pewnie innego dnia nie oparłabym się takiej pokusie, bo uwielbiałam spędzanie z nim czasu w ten sposób.

— Ja też mam plany.

                Wyczekujący wzrok taty mnie speszył. To nie tak, że okłamywałam ojca. Ja bałam się mu powiedzieć o Sehunie. Zbierałam się do tego długi czas, ale nie umiałam znaleźć odpowiedniego momentu. Reakcja taty była w moim przypadku nie do przewidzenia, bo ten nadal traktował mnie jak małe dziecko.

— Anri też chce zobaczyć się ze swoim chłopakiem, tym Sehunem, o którego mnie pytałeś — wtrąciła Shnira, która najwidoczniej jeszcze do końca wyszła z jadalni.

                Myślałam, że zapadnę się pod ziemię, jak tata zaczął patrzeć na mnie z szokiem na twarzy. Momentalnie uciekłam gdzieś moimi oczami, bo patrzenie na niego mnie tak peszyło…

— Czemu nie mówiłaś mi kochanie? Myślałem, że nie mamy już przed sobą tajemnic — zagadywał do mnie zaniepokojony.

                I tak dzięki Shinrze musiałam zacząć się tłumaczyć. Wiedziałam, że ona chciała pomóc, lecz pogorszyła sprawę. Tata prosił, żebyśmy na siebie uważali i przestały go zawodzić na koniec, a my straciłyśmy trochę na czasie. Z drugiej strony cieszyłam się, bo nie przeszkadzał mu mój związek i miałam z głowy mówienie mu o nim. Ulżyło mi i mogłam nacieszyć się za parę chwil moim Sehunem.

 

BONUS


*Kyungsoo*


                Pewnie wiele osób zastanawia się, jak wyglądałaby nasza potrójna randka. Jak jedna wielka klapa oczywiście. Najpierw wpadliśmy na wynajęcie toru do kręgli dla siebie. Było dobrze, do momentu, kiedy Anri prawie nie zabiła Sehuna jedną z kul. Niby nie zrobiła tego specjalnie, jednak to było trochę spowodowane przepływem złości za to, że ten pouczał ją zdenerwowany, iż ta nie potrafi dobrze rzucać. Nie każdy się z tym urodził, ale niektórzy nie lubili przegrywać… Właśnie. Przeszliśmy do rzucania lotek. Baekhyun zaczął przegrywać z Shinrą… Znowu zaczęła się afera, że nie stoimy na linii, która jest wyznaczona, że on ma krzywe lotki. Miałem dość tego wszystkiego. Stwierdziłem, że rywalizacja to nic dla nas.

Udaliśmy się do pizzerii. Ryzykowanie, by cała nasza trójka pojawiła się w takim miejscu, na szczęście Eunmi zapewniła nas, że to knajpa jej znajomego, który może ją zamknąć dla nas. Na miejscu był problem z wyborem takiej pizzy, która dogodzi każdemu, niestety tym razem to dziewczyny tworzyły ten problem. Ostatecznie każda z par dostała swoją pizzę z wybranymi składnikami. Ja byłem po tym całym wypadzie strasznie zmęczony.

Niby ostatnio miałem dobre stosunki z Baekhyunem, a niestety tego dnia wyżywałem się na nim. To już chyba wolałabym chodzić na potrójne randki z Junmyeonem i Kyurin, oraz z Lay’em i Amelią. Bardziej pasowałem do nich stylem bycia. Maknae i Byun byli zbyt dzicy dla mnie.  Na szczęście po tej nieszczęsnej kolacji wróciliśmy do dormu.

Na miejscu każdy z moich towarzyszy uważał, iż dobrze się bawił. Nawet Eunmi, bo widocznie spodobało jej się plotkowanie z dziewczynami, a ja udawałem, że też było dla mnie świetnie… Chyba się zestarzałem strasznie ostatnio. Moja energia gdzieś uleciała. Myślałem, że najgorsze minęło, a to się dopiero zaczęło.

— Słyszałam, że Sumin miała trzech adoratorów w tym dormie, a Amelia dwóch. Czy to niesamowite? — wyskoczyła Anri, a ja poczułem stres. Przecież byłem w jednej z tych grup, a Baekhyun w drugiej.

— To nie jest nic ciekawego do opowiadania. — Oburzył się Baekhyun, a ja dziękowałem jemu w duchu za upomnienie jej. Tylko skąd ona o tym wiedziała?

— Kto ci o tym powiedział? — wyskoczyła zainteresowana tematem Eunmi, czego się nie spodziewałem. Z drugiej strony czasem było tak jakbyśmy czytali w swoich myślach, więc mogłem się na to przygotować, że nurtować będzie ją to samo.

— Sumin jest bardzo fajna i dużo mi opowiadała. Kilka ciekawych historii. — Zachichotała do tego.

                Myślałem, że wyjdę z siebie. Sumin uwielbiała wtajemniczać nowe dziewczyny w przeszłość tego dormu, co nigdy mi się nie podobało. Nie mogłem nic na to powiedzieć, że Anri się dowiedziała za dużo. Musiałem kiedyś w tą historię wtajemniczyć swoją dziewczynę, by mieć czyste sumienie. Przecież, jak dowiedziałaby się, iż starałem się kiedyś o względy wspomnianej Sumin mogłaby się trochę zdziwić. Na szczęście tym razem udało nam się szybko zmienić temat.

                Obserwowałem to wszystko co działo się wokół. Ostatnio życie obróciło się kilku osobom o sto osiemdziesiąt stopni. Oczywiście w pozytywnym względzie. Kolejne trzy osoby z naszego zespołu posiadały teraz swoje drugie połówki, a one same też wiele zmieniły w swoim życiu. Wszystkie naprawiły swoje stosunki z rodzicami. Siostry zaczęły się także lepiej dogadywać. Dodatkowo, ja z Baekhyunem byliśmy sobie teraz bliżsi. Czyż te lekcje tajskiego nie przerodziły się czasem w lekcje miłości? Nie jedynie tej między nami,  a naszymi dziewczynami, jednak także miłości rodzinnej i przyjacielskiej? Sam tajski rzuciliśmy. Baekhyun miał dość tego języka, mnie poduczała Eunmi od czasu do czasu, a dziewczyny miały od niedawna więcej nauki na uczelni, więc na tym się skupiły. Mimo to, żadne z nas nie żałuje rozpoczęcia tego kursu. Wręcz przeciwnie.



 

 

THE END

 

W końcu koniec! Nie no słabe to wszystko, więc nie ma się co cieszyć. Mam nadzieję, że choć w małym stopniu się komuś spodobało to opowiadanie. Pisane było dawno temu, ostatnie rozdziały też, ale musiałam je poedytować delikatnie. Wiele jednak nie zmieniłam, bo charakter tego opowiadania pozostał taki sam jak stworzyłam go te lata wstecz. 

Wypowiedzcie się proszę, jak podobał wam się całokształt historii. Wiem, że ma wiele braków, ale może jednak pomożecie znaleźć mi coś w nim pozytywnego?

Co do kolejnych planów moich na wattpadzie/blogu? Teraz będę pisać na pewno Uczuciowy zawrót głowy, choć ostatnio cierpię znowu na brak weny i czasu i może postaram się coś ruszyć z Wirusem miłości.  Jeżeli się nie mylę, mam kiedyś napisany jeden rozdział na dysku, więc może go podrasuję i wrzucę za jakiś czas, a potem może weźmie mnie na dalsze pisanie? Kto mnie tam wie… Nie planuję za dużo, ponieważ podjęłam kilka decyzji, które ponownie uszczupliły mój czas na takie rzeczy… Ale myślę, że nie porzucę pisania całkowicie nigdy i będę zawsze tu wracać, gdy wena dopisze i nie da spokoju.


Dobra koniec tego. Dziękuję serdecznie osobom, które doczytały to do końca. Dziękuję za każdy komentarz, bo one są dla mnie zawsze najważniejsze i najbardziej mobilizują. Zapraszam do moich innych prac i życzę wam miłego dnia moi kochani! Bo ja Was kocham mocno. :D